czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział V

Otworzyłam powoli oczy gdy poczułam że zbiera mi się na wymioty. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju mając nadzieje że szklanka wody coś mi pomoże. Zeszłam po schodach do kuchni i nalałam interesujący mnie napój ale zanim zdążyłam napić się chociaż łyka, zaczęłam dusić się własnym kaszlem. Podniosłam dłoń by zakryć usta gdy poczułam drapiące uczucie w gardle. Gdy trochę mi przeszło usłyszałam za sobą czyjś głos.
- Wszystko w porządku?
Spojrzałam na swoją dłoń zdając sobie sprawę że znajduje się na niej krew. Szybko podbiegłam do zlewu by pozbyć się niechcianej substancji jak najszybciej.
- Jest okej - odpowiedział odwracając się.
Moje oczy napotkały brązowe tęczówki Jason'a, w których dostrzegłam oznaki troski.
- Masz tu coś - pokazał na moje usta.
Szybko otarłam usta dłonią na której znów pokazała się krew. Nie wiedziałam co powiedzieć więc wyminęłam go i skierowałam się do salonu, ale odeszłam nawet metra gdy złapał mnie za nadgarstek. 
- Powiedz mi co się dzieje - powiedział poważnym głosem.
- Nic się nie dzieje.
- Krwawisz.
- Przestań - powiedziałam tym samym tonem co on.
- Co?
- Nie zachowuj się jakby Ci zależało.
- Zależy.
- Jasne - wymamrotałam i wyszarpnęłam się z jego uścisku.
Wytarłam łzy które popłynęły mi po policzku. Moje całe ciało mnie bolało i czułam się strasznie zmęczona, muszę się porządnie wyspać. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale coś jest nie tak. Może jestem po prostu zestresowana i nie ma się czym przejmować?
Założyłam moje czarne conversy i wyszłam na zewnątrz, od razu poczułam ciepłe promienie słońa na mojej skórze. Mimo, że była zima było ciepło, jestem przyzwyczajona do śniegu w zimie więc aż trudno uwierzyć że niedługo święta. A zresztą mam to gdzieś i tak nie mam ochoty na święta w tym roku. Przeszłam wzdłuż ścieżki na której wcześniej stały auta, a teraz świeciła ona pustkami. Reszta pewnie gdzieś pojechała. Przeszłam się po sąsiedztwie, ciągle czujna bojąc się że ktoś mnie obserwuje. Wiem że to niezbyt mądre żeby spacerować samemu po nieznanym terenie, ale potrzebowałam świeżego powietrza.
Kiedy poczułam chłodne powietrze na mojej skórze zauważyłam mężczyznę stojącego na końcu drogi. Zatrzymałam się czując budujący się we mnie strach. Mężczyzna był ubrany cały na czarno tak jak w moim śnie. To nie możliwe, pomyślałam. Kiedy zaczął zbliżać się w moim kierunku odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Dostałam do drzwi i szybko weszłam do domu. Wyjrzałam przez okno, żeby upewnić się że prześladowca dalej mnie śledził, ale nie było tam nikogo. Próbowałam uspokoić oddech lecz strach przejął nade mną kontrolę. Poczułam ogromny ból głowy, że aż musiałam oprzeć się o ścianę. Na trzęsących się nogach skierowałam się do kuchni, i złapałam pierwszą napotkaną rzecz - nóż. Rozejrzała się dookoła czując się obserwowana, ścisnęłam nóż mocniej gdy zauważyłam ciemną postać zbliżającą się w moją stronę. Mój wzrok się zamglił, nie czułam się dobrze.
Upuściłam nóż na podłogę i przyłożyłam dłoń do czoła, moje nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłam na podłogę. Spojrzałam na osobę stojącą nade mną, wyglądał na zmartwionego. Powiedział coś ale nie zrozumiałam co. Klęknął obok mnie owijając swoje ramiona wokół mojej tali. Poczułam jego ciepłe ciało tuż przy moim, poczułam się bezpieczna.
Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy aż w końcu ktoś wszedł do kuchni.
- Co się dzieje? - Jason zapytał patrząc na mnie i Logan'a.
- Myślę, że miała atak paniki - odpowiedział chłopak wypuszczając mnie z objęć.
- Czy wszystko z nią w porządku?
- Tak - wtrąciłam.
Wstałam z podłogi skierowałam się w stronę schodów ale kiedy usłyszałam jak szepczą moje imię, zatrzymałam się i podsłuchałam ich rozmowę.
- Coś złego dzieje się z Jessicą - powiedział z przekonaniem - A ty jesteś jedynym, który może odkryć co to takiego.
Wiem, że było to kierowane do Logana, ponieważ tylko on znał się na medycynie. Chłopak nic nie odpowiedział, więc Jason znów przemówił:
- Wiesz, że coś jest nie tak.
- Tak, ale to może również być nic poważnego - wyjaśnił Logan - Wiesz przez ile musiała przejść, to normalne...
- To normalne by kaszlać krwią? - przerwał mu Jason
- Co?
- Widziałem jak krztusiła się krwią, a o ile wiem to nie jest normalne.
- Wiele rzeczy mogło to spowodować, nie mogę być na sto procent pewny w tym momencie.
- A kiedy?
- Daj mi trochę czasu, żebym mógł się dowiedzieć.
Stałam jak zamrożona na ostatnim schodku spoglądając w kierunku kuchni. Logan wydawał się strasznie zamyślony a to oznaczało że coś jest na rzeczy. Usłyszałam kroki więc szybko uciekłam do swojego pokoju. Weszłam do łazienki czując zawroty głowy, znowu. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Schowałam bolącą głowę w rękach kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Wszytko w porządku? - zapytał Logan.
- Tak - skłamałam wstając z podłogi.
- Na pewno? - nie uwierzył w moje słowa.
- Tak - odpowiedział jeszcze raz, otwierając drzwi.
Nasze spojrzenia się spotkały. Powinnam powiedzieć mu prawdę ale jak mogłam skoro sama jej nie znałam?
- Wiem, że coś się dzieje.
- Zawsze coś się dzieje, nic nowego.
Wyszłam z pokoju a następnie z domu. Nie mogę tu zostać...z Jasonem. Nie z nadzieję że może do mnie wróci. Kto powiedział że miłość nie umiera? Mogłabym wieść lepsze życie daleko stąd. Nie chcę już tak żyć. Wróciłam do pokoju, spakowałam rzeczy i jak najciszej potrafiłam, wymsknęłam się z domu. Kiedy byłam już na zewnątrz ani się oglądnęłam, zaczęłam biec. Uciekałam sąsiednią ulicą, nie wiem ile już to trwało ale kiedy byłam wystarczająco daleko od domu, zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem a jedyne co widziałam to ogromny biały dom udekorowany świątecznymi ozdobami. Jakiś samochód przejeżdżał niedaleko mnie i dopiero wtedy zorientowałam się czyj on był - Jason'a. Bez namysłu znów zaczęłam biec. Słyszałam jak Jason krzyczy za mną z samochodu ale nie słuchałam go. Nie zależy mu na mnie, powtarzałam sama sobie.
- Jessica, proszę, zatrzymaj się - krzyczał - Wracaj.
Mój oddech stał się płytki a wzrok zamazywał. Jason znalazł się tuż przy mnie, jadąc tym samym tempem.
- Jest źle, wsiadaj do samochodu - nakazał.
Nie odpowiedziałam idąc przed siebie.
- Wsiadaj to tego cholernego auta! - krzyknął.
- Nie wracam.
- Dlaczego?
- A dlaczego mnie tam przetrzymujesz?
Zamiast odpowiedzieć na moje pytanie powiedział : - Musisz odpoczywać, nie wyglądasz za dobrze.
- Nie muszę odpoczywać, wszystko ze mną w porządku. Nie wracam tam.
- Właśnie że wracasz.
- Nie, z całą pewnością nie.
Jason wysiadł z auta i biorąc mnie na ręce wsadził do samochodu.
- Nie możesz mnie zostawić - powiedział ruszając z piskiem opon.

---------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie jest, chciałam was bardzo bardzo bardzo bardzo przeprosić że nie dodawałam rozdziału tak długo ale miałam taki nawał rzeczy do zrobienia. Wiecie, liceum daje się we znaki. Dzisiaj udało mi się go przetłumaczyć bo trochę się pochorowałam, no ale mniejsza. Jeszcze raz baaaardzo przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie KOCHAM WAS <3 Miłego czytania <3